Kilka spacerów zakończyłyśmy ostatnio z Julką z naręczem liści - piękne, kolorowe - trzeba było z nich coś zrobić. Potrzebowałam coś do wazonu, bo suszki które tam były wcześniej już strasznie się sypały - po prawie trzech latach miały prawo. Dlatego na początek powstał bukiet - nie do końca różany.
A później już bukieciki z listeczkowych róż
I na koniec wianuszek z czymś i różą - nie wiem co to za kuleczki, na pewno nie jest to jarzębina, ale strasznie mi się te krzaczki podobają, a jest ich w moim miasteczku naprawdę dużo - czerwonych i pomarańczowych.
Pozdrawiam i życzę pięknego słoneczka
sobota, 23 października 2010
piątek, 22 października 2010
Troche fioletu
Kiedyś wydawało mi się że moja sypialnia jest bardzo przytulna... Z czasem stwierdziłam że narzuta i kwiatek na parapecie oraz dywanik - to jednak mało. Zamarzyła mi się firaneczka (z resztą nie tylko, ale póki co to na razie plany). Szukałam czerwonej no i znalazłam fioletowe paski. Jak ją tylko zobaczyłam to wiedziałam - muszę taką mieć. Myślałam i myślałam... bo narzutę mam czerwono-pomarańczową (póki co) - stwierdziłam jednak że fiolety i zielenie wyglądają razem ślicznie. Jedyny problem polegał na tym, że trzeba było ją sobie uszyć, ale podołałam (przynajmniej w swoim odczuciu)
A do kompletu powstała zapinka w formie kwiatka
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu
A wracając do tematu candy, miałam mały problem - nie zamieszczały się komentarze, mam jednak nadzieję, że udało mi się go usunąć (mój mąż próbował zamieścić komentarz ze swojego konta i się udało) tak, że wszystkich, którym się to nie udało lub moj dopisek o mailu zniechęcił zapraszam ponownie. Mam nadzieję,że wszystko jest już ok. A jeśli nie to bardzo prosze o info na maila, bo tak głupio coś organizować i nie móc nic z tym zrobić ( aż się coś w człowieku gotuje, tym bardziej że nie wiedziałam w czym tkwi problem i w sumie do końca wciąż nie wiem).
środa, 13 października 2010
Candy
Nie będe szukać jakiś szczególnych powodów, żeby je zorganizować. Myślałam już o nim latem, ale nie wyszło, jakoś się nie złożyło. I pomyślałam sobie, że październik jest idealny - bo to mój szczęśliwy miesiąc. W nim mam urodziny, rocznicę ślubu, w nim pierwszy raz widziałam moją Julkę na USG i w końcu w nim mieliśmy pewność, że z serduszkiem naszgo skarbeczka jest wszystko ok. Jak same widzicie, jest on dla mnie bardzo szczęśliwy i chciałabym się tą radością trochę podzielić w taki nietypowy sposób.
Tak więc oficjalnie ogłaszam pierwsze
entliczkowe candy
Zasady takie same jak u wszystkich:
- zostaw komentarz pod postem, jesli nie posiadasz bloga podaj swój mail
- jeśli posiadasz bloga umieść na nim w pasku bocznym podlinkowane zdjęcie z informacją o candy
- i nie wymagane, ale było by miło wiedzieć kto tu czasem zgląda bo wiem, że kilka osób zagląda - dodaj się do obserwatorów
5 listopada do godziny 7:55
- tak nietypowo, losowanie w godzinach wieczornych :)A przydało by się jeszcze napisać co można wylosować ;)
Do wylosowania są cztery podkładki pod kubeczki, takie o:
I w wersji na stronkę
Pozdrawiam cieplutko
Nie przeczę że jestem bardzo ciekawa czy ktoś wogóle się tym candy zainteresuje... a z drugiej strony im mniej osób tym większe szanse;)
Barwy jesieni
Bardzo lubię tę porę roku, kiedy nie ma już upałów, a i zbyt zimno też nie jest. Wszystko do okoła mieni się cudnymi kolorami - moimi ulubionymi...
Ostatnio się nawet zorientowałam że mój salon jest w kolorach jesieni - bynajmniej nie był to zabieg celowy. Tworzył się etapami... zaczęło się od narożnika w miodowo-zółtym kolorze, potem pomarańczowe (taki jesienny pomarańcz) obicia krzeseł, zielono-pomarńczowo-bordowe zasłony, bordowa (no może ciemno czerwona) wykładzina i na koniec kolor ścian - biała czekolada i imbirowe pole.. Tak jakoś wyszło, koncepcja średnio przemyślana a dla mnie idealna, bo jak już wspomaniałam lubię jesień.
Nie wiem co, ale jest w jesieni coś magicznego...
Z tej magi i pięknych kolorów oraz z tego, że należę do zmarźluchów a w stopy robi się coraz zimniej powstały takie oto kapcioszki - bamboszki.
Materiał leżał w szafie już od dawna, strasznie mi się spodobał ( w oryginale był zasłoną upolowaną w lumpku), niestety przez długi czs nie miałam pomysłu co z niego wyczarować. Aż nadeszły jesienne chłody i znalazł zastosowanie (tzn. niewielka jego część) tym bardziej że jakoś tak jesiennie mi się kojarzy.
A na koniec migawka z poniedziałkowego spaceru po parku.
Przyniosłyśmy do domu siatkę liści z których coś powstało i zapewne jeszcze powstanie, ale o tym innym razem, może następnym....
Pozdrawiam i życze dużo pieknego jesiennego słoneczka ...
poniedziałek, 4 października 2010
Groszkowa panienka
Ta panienka już tu gościła... w innym stroju. Kiedy już widziałam do kogo trafi, to stwierdziłam, że strój ma odrobinę niestosowny. Najpierw znalazłam w swoich zasobach materiałowych śliczną granatową szmatkę w białe grochy. Potem wykombinowałam sukienkę, a na koniec do sukienki dołączyła niebieska delikatna koroneczka. A oto efekt:
Jestem z niej bardzo zadowolona - to chyba najlepsza jaką do tej pory uszyłam. Może jednak coś z tego mojego szycia będzie. Choć do wielu z was mi jeszcze bardzo daleko... Muszę popracować nad detalami i szyciem w linii w miarę prostej - ale z czasem na pewno się uda :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)