Jak już pisałam, moja maszyna odmówiła posłuszeństwa. Dziecko się buntuje - chodzić czy nawet pełzać jeszcze nie potrafi, siedzenie jest już trochę nudnawe, a mama ma koło siebie jakieś szmatki, igły, szpilki, nitki, nożyczki- same fajne rzeczy. Tak że nie obyło się bez drobnych trudności.
I tak to powstały anielskie skrzydła
W sumie szycie ręczne jest całkiem przyjemne dopóki człowiek nie zacznie myśleć ile rzeczy mogłoby powstać w tym samym czasie przy użyciu maszyny... No ale co tam.
Skrzydła są oczywiście własnością Julki.
W ogóle w najbliższych planach robótkowych są rzeczy przede wszystkim dla Niej. Pomimo tego że śpi (jeszcze) w naszej sypialni, a bawi się głównie w salonie (pokoju gościnnym bądź dziennym - jak kto woli) to czas najwyższy zagospodarować jej mały ale własny pokój.
Oprócz skrzydeł powstało jeszcze małe jabłuszko - tak na próbę
Posłuży jako igielnik, a może w kuchni znajdzie zastosowanie albo... - gdzieś się dla niego znajdzie miejsce
2 komentarze:
Wspaniałe Anielskie skrzydła...cudo! Pozdrawiam :)
Skrzydła REWELACJA!!!!!! ja też chce być aniołem :)
Pozdrawiam !
Prześlij komentarz