Minął piąty czerwca i miałam ożywić trochę tego bloga, zostawić ślad swojej obecności na blogach które z resztą systematycznie odwiedzam - i co? no i na razie nic...
Jak to jest, że jak człowiek ma na głowie zajmowanie się domem, gotowanie i dziecko to nawet wyskrobie się trochę czasu dla siebie, a jak tylko część obowiązków mu odpadnie to się tak rozleniwia, że właściwie nic nie robi.... też tak macie?
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, po niedzieli wszystko wraca do starego rytmu i pewnie więcej rzeczy uda mi się uszyć - bo planów coraz więcej, tylko nic się do przodu nie posuwa...
Co do Julkowych urodzin - to w skrócie można powiedzieć tak - dużo przygotowań, impreza i po imprezie. Tort nie wyszedł mi dokładnie jak chciałam choć solenizantce chyba się podobał, a na pewno smakował...
A oto moja księżniczka ze swoim zamkiem:
Jeszcze przed urodzinkami, w ramach małego relaksu uszyłam takie oto coś:
Nie za wiele zrobiłam, ale nie tak do końca nic. Powstała Anielina dla mojej mamy - tak trochę w podziękowaniu za pomoc w przygotowaniu urodzin Julki - bez mamy chyba bym nie dała rady.
Anielina jest pierwszym aniołem o tak dużych rozmiarach, ma chyba około
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz