wtorek, 9 lutego 2010

Gazetowe formy

Pamiętam z dzieciństwa jak mama takie robiła. Bo moja mama to taka domowa krawcowa. Jak byłam mała ciągle siedziała przy maszynie, a to komuś coś szyła, a to coś poprawiała. Wtedy też tak chciałam. Z rodzinnych opowieści wiem że kiedyś wykorzystałam moment, kiedy mamy nie było przy maszynie, zasiadałam do niej i ... oczywiście skończyło się to nieszczęśliwie - igła wbiła się w paznokieć i przeszła na wylot - na szczęście tego nie pamiętam.Ale miało być o gazetowych formach a ja tu dzieciństwo wspominam. Choć w sumie to one są jego częścią. Ostatnio mi się przypomniały i z sentymentu sama taką zrobiłam - formę na królika

Choć Felicity jeszcze nie skończona zaczynam kolejną rzecz. Już tak mam - nie potrafię robić cięgle jednej rzeczy- muszę mieć jakiś przerywnik i będzie nim duży królik :D

Muszę się też wziąć za robienie rzeczy na wymianie z okazji DNIA KOBIET. Mam kilka pomysłów, ale nie mogę się zdecydować. Może zrobię kilka rzeczy, później wybiorę a resztę jakoś zagospodaruję - zobaczymy na co czas pozwoli.

Na koniec pochwalę się moim kwiatkiem. Myślałam że nic już z niego nie będzie bo trochę usechł a tu proszę jak pięknie zakwitł.

Brak komentarzy: